niedziela, 30 marca 2014

88. Spacery czas zacząć!

Wczoraj, po przeczytaniu kilku postów mobilizujących do ruchu, spacerów i aktywności, postanowiłam wrócić do mojego ulubionego rodzaju ćwiczeń - spacerów. W czasach, kiedy jeszcze żaden z moich znajomych nie miał czegoś takiego jak prawo jazdy, moja najlepsza przyjaciółka - Kamila i ja zwykłyśmy urządzać sobie piesze wycieczki po całym Otwocku. Najczęściej w weekendy i dni wolne, ale zdarzało się i w ciągu dni szkolnych. Potrafiłyśmy przełazić cały dzień, od jednych znajomych do drugich, odwiedzając wszystkie miejsca, które przyszły nam do głowy, nabijając w ten sposób od groma kilometrów.
Ponieważ teraz do pracy chodzić nie muszę, sklep mam na końcu ulicy, a do innych miejsc dowozi mnie autobus albo pociąg, nie mam dużo pretekstów do spacerów. Te z psami ograniczały się do tej pory do dwóch tras, niezbyt długich, raczej niewymagających fizycznie no i trochę nudnych. Dlatego postanowiłam, że się wybiorę na taki krajoznawczy spacer, podczas którego porobię sobie może jakieś zdjęcia, wypróbuję opcje aparatu i trochę pokombinuję z ustawieniami.

Musicie wiedzieć, że moje miasteczko jest dosyć kameralne. Pewnie kiedyś wspominałam, że ma trochę ponad 3tyś mieszkańców i jest taką małą wiochą. No i moje doświadczenie z aparatem wciąż jest jeszcze żenująco niskie. Mimo wszystko, zapraszam :)


To jeden z kościółków w naszej wiosce - Kościół metodystów.


Ten dom niesamowicie mnie zawsze fascynuje. Wygląda bardzo urokliwie i tajemniczo, a ja nigdy nie odważyłam się cyknąć więcej niż jednego zdjęcia na raz:


Szkoła i przedszkole:


Kościół Św. Marii. Został zbudowany na jednym z wyższych wzniesień w okolicy i widać go z prawie każdego miejsca w wiosce. Pochodzi z okolic XIII wieku, a do środka można wejść tylko raz w roku, nigdy nie udało mi się trafić na ten dzień...




 Za kościołem znajduje się długa droga prowadząca przez pola i wzgórza, a na samym końcu drogi... bar :). Dzisiaj albo w najbliższy wolny dzień mam zamiar się tam wybrać. Wczoraj wyszłam za późno i wracałabym w ciemnościach...



czwartek, 13 marca 2014

84. Przeprowadzam się!

Ostatnie trzy dni były mieszanką stresu, nadziei i podekscytowania. Nieoczekiwanie zdecydowałam się na kolejny wyjazd jako au pair i aktywowałam swój profil na greataupair. Nie liczyłam na szybkie znalezienie rodzinki i był to w pewnym sensie strzał na ślepo. Myślałam o tym, jako jednej z opcji, a nie jedynym wyjściu. Dlatego wycyrklowałam moje oczekiwania i stwierdziłam, że tym razem nie będę zgadzać się na wszystko, byle tylko gdzieś pracować. Chciałam, żeby TA przygoda była prawdziwa i moja. Wymarzona. W ten sposób ograniczyłam swoje życzenia do miejsca blisko wody, albo blisko miasta. Najbardziej chciałam Londyn albo Szkocję. Londyn ze względu na Kamilę, a Szkocję, bo pokochałam jej krajobrazy i chciałam mieć szansę na zwiedzenie większej jej części bez konieczności spędzania kilku godzin w pociągu w jedną stronę i braniu kilku dni wolnego.

I, jak się okazało, trafiłam prawdopodobnie na jedyną rodzinkę, która poszukuje au pair na szkockich wyspach. W ten sposób zainteresowała się mną rodzina z miejscowości, której nazwy absolutnie nie potrafię przeczytać, a która znajduje się nad samym morzem, ma swój własny zamek i jest położona nad 3 najpiękniejszą plażą na świecie! Achhh! Cóż za przygoda, co za okazja!

I płacą przyzwoicie, i dadzą mi samochód do dyspozycji, no i dzieci są słodkie i w odpowiednim wieku...

Aaaaaa! Będę mieszkać na Wyspie Harris!