Jeszcze w podstawówce, może w piątej klasie, moja koleżanka Klaudia poleciła mi pewną książkę. Zaciekawił mnie już sam tytuł, więc zabrałam się za czytanie. To były Dwie głowy i jedna noga. I od tamtej pory wsiąkłam. Kompletnie, namiętnie i bez opamiętania. Przeczytałam wszystkie książki Joanny Chmielewskiej i każda śmieszyła mnie, zaskakiwała i pobudzała. Przeklęta bariera i (Nie)boszczyk mąż należą do moich ulubionych, chociaż Całe zdanie nieboszczyka, Kocie worki czy przygody Tereski i Okrętki, Janeczki i Pawełka czy też Pafnucego też niesamowicie lubię. Uwielbiałam cięty język, inteligentne poczucie humoru, sarkazm, prztyki, satyrę. Wszystko.
Czytając książki Pani Chmielewskiej, odrywałam się od ponurego świata i moich zmartwień, by choć przez chwilę zanurzyć się w zabałaganionych pokojach w domu Alicji, pośród jej notatek o wszystkim, co się wydarzyło, gubiąc się w perypetiach jej (nie)zapowiedzianych gości, dowiadując się co nieco o wyścigach konnych i języku duńskim, zaśmiewając się z niebanalnych i czasami wręcz bzdurnych tekstów i wsiąkając coraz bardziej i bardziej.
Pani Joanna Chmielewska była jedną z moich ulubionych pisarek, dlatego jest mi teraz niesamowicie żal, że odeszła i już nie będę mogła czekać na kolejną pasjonującą powieść. Niewiele jest osób, które potrafiły mnie tak rozśmieszyć.
- Azali były osoby mrowie a mrowie? - spytał z uprzejmym, wręcz nieurzędowym zainteresowaniem, przystępując do rzeczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.