Na Wielkanoc pojechałam do Polski - no wiecie, święta, trzeba rodzinkę odwiedzić, trochę ponadrabiać z bliskimi, spotkać się na jakąś kawę ze znajomymi... Ja mam taką jedną osobę, z którą muszę się spotkać zawsze. Martyna jest moją
najlepszą przyjaciółką i przy okazji dosyć bliską rodziną. I ma w sobie duszę podróżnika, zupełnie jak ja. I przy tym uwielbiam ją fotografować, bo znam jej każdą minę, a jednak za każdym razem mnie zaskakuje czymś nowym i świetnie się ze sobą bawimy. Pod koniec mojego pobytu pojechałyśmy nad nasze polskie morze, bo pogoda ładna, bilety niedrogie, a w ogóle to czemu nie. No dobra, nosiło nas i tyle. Poniosło nas aż do Gdańska, na Stogi. Wyjechałyśmy jeszcze przed świtem, żeby nie zmarnować ani chwilki. Na plaży więc najpierw się położyłyśmy, tak na dobry początek.
Z rana nie było gorąco, a że z Martyny straszny zmarzluch, to wyglądała w tych swoich ponczach, sweterkach i bluzach jak arabka.
Było przepięknie, słonecznie, idealnie. Naprawdę byłyśmy zadowolone. Oczywiście nie spodziewałyśmy się żadnej otwartej knajpki nigdzie w pobliżu plaży, a tu niespodzianka! Jedna była otwarta. I mieli przepyszną herbatę.
Tyna naprawdę jest ciepłolubna, więc zdjęcie bluzy i pozowanie w sukience było dla niej dużym poświęceniem. Nie marudziła jednak wcale, za co szczerze ją podziwiałam.
Na konarze siedziała najpierw pani z yorkiem i gadała przez telefon o Wieśce, która ma operację w środę, a potem wskoczyła nam przed nosami na nasz konar jakaś parka, też na sesję. Udało nam się jednak pstryknąć co nieco.
Wyobrażacie sobie, że ten mój zmarzluch dla mnie się nawet przebrał na plaży? Ja nie wiem, jak jej sople z nosa nie zwisały...
Za to po sesji opatuliła się jak bałwanek, we wszystko co miała :) I schowała nos w ponczo. I nie wyjęła go aż do wieczora.
Zostałyśmy na plaży cały dzień, z drobną przerwą na obiad. Było cudownie. Udało nam się nawet przysnąć na plaży, aż jakaś pani zaczęła nam się najpierw przyglądać, a potem podeszła bardzo blisko nas, chyba żeby sprawdzić, czy jesteśmy żywe i trzeźwe :) No cóż, byłyśmy. Po prostu świeże, morskie powietrze tak właśnie działa - odurza i odświeża.
W następnym poście Cmentarz Żydowski w Otwocku i Torfy!
Do następnego przeczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.