piątek, 2 października 2015

128. Powroty, te powroty...


Nie linczować! Przyznaję, trochę mnie tu nie było! No dobra, trochę więcej niż trochę. Zauważyliście w ogóle, że ja tu prawie każdy post zaczynam od tego, jak to długo mnie nie było? Nie oszukujmy się, od kwietnia do października trochę miesięcy jest. Ale co tam. Ostatni post z wiosny, dzisiaj mamy już prawdziwą, brytyjską jesień z tymi uroczymi deszczami, pokrytymi rosą trawnikami i szybami samochodu i temperaturami z kosmosu. No bo naprawdę! Rano zimno jak w pierwsze dni zimy, kupiłam nawet kurtkę ostatnio, a w południe gorąco i biegacze sobie popierdzielają w krótkich spodenkach. Nie że zaczęłam biegać. Właściwie to się nawet na siłownię ostatnio nie mogę zagonić, mimo że karnet opłacony...

Żyję mi się całkiem przyjemnie. Pewnie, są pewne problemy, ale są całkiem poza moją kontrolą, więc się staram jak najmniej przejmować. Rodzinka ciągle ta sama, tak samo szalona i nie-do-ogarnięcia, ale lubię wyzwania, a chłopcy są... no cóż, chłopcami. 

Młody umiłował sobie spacery (no dobra, ja umiłowałam, a on pasję niejako musi podzielać), uczy się rozróżniania drzew (mamy już brzozę, klon i dąb), kwiatki też znamy jakieś (tulipany, stokrotki, mlecze, dzikie róże i pokrzywy. A! No i... uwaga! Krwawnika i prosienicznika szorstkiego! - słowniczek na dole). Załapaliśmy już muchomory, podgrzybki, prawdziwki i koźlary i umiemy nazwać gołębia i rudzika. No i sporo zwierząt leśnych i egzotycznych, bo byliśmy w zoo, a w lesie mieliśmy szczęście i widzieliśmy jelonka i sporo szarych wiewiórek. Oprócz tego Młody uwielbia mój aparat i pstryka zdjęcia jak najęty. Zaczyna łapać zbliżenia i pojęcie ostrości, więc już nie zawsze jestem postacią w dolnym lewym rogu zdjęcia czy rozmazaną plamą gdzieś tam z tyłu. To na przykład jedno ze zdjęć jego roboty:



Staram się nie zarażać dzieciaków moim strachem przed pająkami, więc ten przyjemniaczek na dole dostał sesję zdjęciową tylko po to, żeby Młody przestał próbować go zatłuc patykiem.


Mamy również nasze ulubione miejsce, Teal Lake, które ma bardzo ciekawy kolor, który zawdzięcza grean blue algae, które są, według tego, co znalazłam, naszymi polskimi sinicami. Barwią wodę na kolor widoczny na zdjęciu i są, jak wynika z tablic ostrzegawczych, dosyć szkodliwe. Dlatego nie dotykamy wody i się z nią nie bawimy, ale miło zawsze sobie troszkę na nią popatrzeć, bo wygląda, zwłaszcza pod słońce, nieziemsko.



Słowniczek:
brzoza - birch
dąb - oak
klon - maple tree
żołądź - acorn
tulipan - tulip
stokrotka - daisy
mlecz - dandelion
dzika róża - briar
pokrzywa - nettle
krwawnik - milfoil
prosienicznik szorstki - cat's ear
muchomor - toadstool
podgrzybek - bay bolete
prawdziwek - boletus
koźlar - birch bolete
gołąb - pigeon
rudzik - robin
jeleń - deer
wiewiórka - squirrel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.