Następnego dnia wyruszyłyśmy na kolejne zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszło Sanatorium im. Hanki Sawickiej, które mieści się na szpitalnym kampusie. Wiele z oddziałów szpitala jest wciąż otwartych, tak samo zresztą jak i Dom Seniora, który sąsiaduje z sanatoryjnymi ruinami. Wejście jest jak najbardziej dozwolone, nikt nas nie zaczepiał, więc ruszyłyśmy na podbój kolejnych ruin!
Każde ruiny mają korytarze, każde!
I, niestety, w porażającej większości ruin były pożary...
I schody:
A w piwnicy, ułożone tematycznie, leżały zużyte części samochodowe...
A tak sanatorium wygląda na zewnątrz. Niestety barierki i większość ozdób zostały zniszczone lub wyniesione...
Martyna natomiast postanowiła nazbierać kwiatków, bo każde miejsce jest przecież dobre, prawda?
I tradycyjnie już wcięła mi się w kadr ;p
Ten budynek był znacznie mniejszy i nie tak fascynujący, jak Zofiówka, ale miał swoje momenty. Spalone ostatnie piętro, rozmazane smugi spalenizny zmieszanej z wodą, ciemne, opuszczone piwnice, w których można znaleźć opony, maski, zderzaki czy fotele samochodowe... Nie powiem, miało swój klimat! Ale obok znalazłyśmy miejsce sto razy ciekawsze! I to było nasze pierwsze włamanie do zamurowanych i zabitych dechami, drzwiami i tekturami ruin. O tym już w następnej notce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.