Jak już wspomniałam w projekcie 365, w trakcie pobytu w Inverness zaliczyliśmy kilka atrakcji, w tym farmę, na której duże i małe dzieci mogą pogłaskać i nakarmić zwierzaki. Bawiliśmy się przednio, miękkie pyszczki zwierzaków były fantastyczne, wszystko było na świeżym powietrzu, nie było klatek, a ogrodzenia i wydzielone wielkie boksy. Zwierzaki były przyzwyczajone do obecności dzieci, nie gryzły, nie uciekały, a wręcz przeciwnie - były bardzo łagodnie nastawione i wyczekiwały kontaktu z człowiekiem, głównie za sprawą specjalnych torebek z żarełkiem, które można było nabyć przy wejściu. Wszystko kameralne, sympatyczne i przyjazne!
Młody Pyszczak był baaaardzo zadowolony z miękkich, wilgotnych języków zlizujących ziarenka z jego małej rączki, Kluska spała, C. była super zadowolona, bo dzieci szczęśliwe, a Nana Ola zachwycała się alpakami i kózkami-trojaczkami, które miały aż dziesięć tygodni i były absolutnie, niesamowicie słodkie!
W następnym poście poszukiwanie delfinów, plaża i inne atrakcje!
Do przeczytania!
Hej, ale podobaja mi sie te Twoje nowe dzieciaki, Kluseczka jest slodka a na tego malego rudzielca nie moge sie wrecz napatrzec. Mam nadzieje ze bedziesz zadowolona z tej rodziny, sama bylam kiedys aupairka i wiem ze to czesto bardzo ciezka praca ale tez niesamowita przygoda :)
OdpowiedzUsuńUsciski
aga
O jaaa , tak sobie przeleciałam przez najnowsze zdjęcia na Twoim blogu i jeździsz w naprawdę ładne miejsca !! :))
OdpowiedzUsuń