Poniedziałek, 2.06.2014
Około południa w poniedziałek wyruszyliśmy do Inverness. Młody miał wizytę u lekarza, więc C. postanowiła zrobić z tej okazji mini-wakacje i, zamiast cały wyjazd spędzić w samochodzie, trochę pozwiedzaliśmy. Poniżej zdjęcie z promu. Kluska właśnie po raz pierwszy spróbowała cytryny :D Wbrew temu, co widać na zdjęciu, bardzo jej posmakowało i zjadła trzy kawałki...
9/365
Wtorek, 3.06.2014
Wtorek to głównie dzień zakupów. Skorzystałam z okazji i obkupiłam się w szorty, spodnie i bluzy, bo na wyspie jest mniejszy wybór i nie ma moich ulubionych sklepów. Między szpitalem a kolejnymi sklepami były spore odległości, więc pyszczaki dużo przespały w samochodzie. Co oczywiście skutkowało dłuuugim oczekiwaniem na zmęczenie pyszczaków wieczorem. Nana Ola i mama musiały się trochę nasiedzieć, zanim dzieciom zachciało się znowu spać... Na zdjęciu poniżej Nana Ola robi z siebie głuptasa i udaje potwora, robiąc straszne miny i wydając z siebie bardzo dziwne odgłosy :D
10/365
Środa, 4.06.2014
Z samego rana wyruszyliśmy na podbój Inverness i okolic. Pojechaliśmy między innymi na farmę, na której dzieci (i dorośli :p) mogą nacieszyć się zwierzakami, nakarmić owieczki, kózki, świnki, kurczaki czy osiołki i potrzymać w ramionach dziesięciotygodniowe kózki pigmejskie
11/365
Czwartek, 5.06.2014
Czwartek upłynął nam na jednej wielkiej podróży. Zanim jednak wyruszyliśmy, przespacerowaliśmy się całe 10 minut po lesie. Bo psy przecież też potrzebują ruchu :)
12/365
Piątek, 6.06.2014
W piątek pracowałam. Napracowałam się strasznie, bo pyszczaki były po mini-wakacjach fantastycznie wypoczęte. Te wszystkie drzemki w samochodzie, atrakcje, pływanie promem i wszystko pozostałe ożywiło dzieciaki tak samo, jak mnie zmęczyło. Czyli bardzo! Psy za to najeździły się samochodem i mało korzystały z wakacji, więc kiedy Whisp poprosiła mnie o spacer, nie umiałam odmówić. Miało być krótko, a skończyło się na trzygodzinnej wspinaczce i potwornych zakwasach :D. Więcej zdjęć w osobnym poście.
13/365
Sobota, 7.06.2014
W sobotę znowu pracowałam. Oczywiście dostaję za to dodatkowe pieniądze, więc nie narzekam, ale nie powiem, było ciężko. C. doskonale to rozumiała, dlatego w ramach rozwożenia zamówień (łososia), zabrała nas ze sobą na wycieczkę. Na nową plażę :). Plażowanie z pyszczakami nigdy nie jest odpoczynkiem, ale nie jest również jakąś katorgą. Zwłaszcza jak się jedzie na zupełnie nową plażę, podobno najpiękniejszą w Europie! Luskentyre w osobnym poście, poniżej chwalę się za to Kluską, która, w wieku dziesięciu miesięcy, potrafi sama stać przez dłużej niż minutę :)
14/365
Niedziela, 8.06.2014
Jedyny w tygodniu dzień, kiedy na pewno mam wolne i który mogę przeznaczyć na cudowne, cudowne leniuchowanie w łóżku. Miałam świetny plan, żeby wziąć samochód i pojechać na plażę złapać trochę równej opalenizny, bo teraz jestem w paski i dekolty, ale tak mnie gardło boli, że straciłam ochotę na opuszczanie pokoju na dłużej niż dziesięć minut. Tylko Whisp mnie wyciągnęła na nasze miejsce na ten kwadransik, bo, jak twierdzi, mocne słońce wyciąga choróbska z człowieków i fajnie grzeje gnaty psów. To nasza ulubiona miejscówa w ogrodzie. Ja siadam ze zwisającymi nad przepaścią (dwa i pół metra;p) nogami, piję sobie kawkę, a Whisp się przytula i próbuje pokazać brzucha do głaskania. Zazwyczaj tyłek się jej nie mieści podczas takich manewrów i musi się zadowolić głaskaniem grzbietu.
Już niedługo zaległe posty o Inverness, farmie i plaży!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.