czwartek, 19 grudnia 2013

71. Szkocja, dzień trzeci, Fort William

Do Banavie dotarłyśmy bardzo późno, położyłyśmy się do łóżek i nawet nie miałam siły zrobić choćby jednego zdjęcia. Właściciel hostelu umiał powiedzieć kilka słów po polsku, co było miłym akcentem :)
Z samego rana, bo po 6, ruszyłyśmy w drogę. Najpierw na stację w Banavie, żeby dotrzeć do Fort William. Całe miasteczko jeszcze spało, na ulicy nie spotkałyśmy żywej duszy. Trochę niesamowicie wyglądały góry, kiedy wokół nie było nikogo, tylko my, czekające na pociąg. Podróż do Fort William zajęła nam około 12 minut. Tam się rozdzieliłyśmy i wyruszyłam w poszukiwaniu ciekawych miejsc. I jedno takie znalazłam. Zanim jednak tam dotarłam, błąkałam się po mieście, szukając ścieżki, która mi się gdzieś złośliwie schowała.





I wtedy, zupełnie niespodziewanie, znalazłam ją:



Znalazłam to przepiękne miejsce... Wyobrażacie sobie mieszkać w tym domu? Nad zatoką, z widokiem na wodę, góry, zieleń...






Ta ławeczka pojawiła się zupełnie niespodziewanie, w najlepszym możliwym miejscu. Piękny widok i tak cudowne miejsce na odpoczynek! Pierwsza rzecz, która mnie uderzyła, to ta niesamowita cisza... Szum wiatru w trawie i gałęziach, odgłos uderzającej o brzeg wody i żadnych ludzkich odgłosów.





W drodze powrotnej, napotkałam to osiedle domków:


Wcale bym się nie obraziła, gdybym miała tam zamieszkać, a Wy? Niestety nie miałam za dużo czasu na podziwianie widoków. Musiałam kupić prowiant na drogę i zdążyć na pociąg. I to nie byle jaki! Ale o tym już w następnym poście :)

2 komentarze:

  1. Ja się totalnie w tym miejscu zakochałam! Jak dla mnie najlepszy punkt całej wycieczki :D Fajnie byłoby znaleźć tam rodzinkę na następny rok.
    A tak w ogóle to ja liczę to inaczej, bo dla mnie dzień 1 to Londyn :P

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.