Zostawiłyśmy plecaki i ruszyłyśmy dalej. Byłyśmy głodne, więc, nie marnując czasu na szukanie, poszłyśmy do pubu/restauracji na tej samej ulicy, co hostel. Wiecie, co jest specjalnością Szkotów? Haggis, czyli... owcze podroby (wątroba, serce, płuca), wymieszane z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszyte i duszone w owczym żołądku. A czymże jest wyprawa do obcego kraju bez spróbowania kulinarnych specjałów? Aśka zamówiła haggis, ja natomiast pierś z kurczaka nadziewaną... również haggis. Dobrze przyprawione, a jak nie myślałam o tym, co to jest i jak się to przyrządza... smaczne :)
Zapożyczone z googli |
Przeszłyśmy na drugą stronę miasta:
Powspinałyśmy się, poschodziłyśmy schodami i dróżkami...
A po drodze zaszłyśmy jeszcze zobaczyć Katedrę św. Idziego.
Wejście było płatne, więc cyknęłam zdjęcie z zewnątrz i ruszyłyśmy dalej...
Dalsze zdjęcia nie nadają się do publikacji - ze względu na pogodę, głównie słońce - wszystkie przedstawiają czarne kształty na jasnym tle. Edynburg zrobił na mnie duże wrażenie. Wszędzie dokoła były piękne budynki, mosty, kościółki, kamienice... Prawie każdy budynek zasługiwał na zdjęcie.
Pożegnałyśmy się z Edynburgiem następnego ranka, ale ostatnie zdjęcie stamtąd zrobiłam wieczorem, w drodze powrotnej do hostelu:
Następny przystanek - Glasgow.
Haha, kolejne sprostowanie :P bo ja zamówiłam haggis, neeps and tatties, czyli haggis z rzepą i ziemniakami, i było całkiem smaczne. Cos jak nasza kaszanka, mnie wcale nie obrzydza ;)
OdpowiedzUsuńpo dwóch miesiącach wciąż pamiętasz, co zamówiłaś? Łał... ;p Haggis najważniejsze, więc się nie rozdrabniałam na rzepy i ziemniaki ;p No ale skoro sprostowanie ;p : ja również miałam ziemniaki. I surówkę ;p
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jak się je ciągle to samo u hostów to łatwo zapamiętać małą odmianę :D A, i to nie były takie zwykłe ziemniaki, tylko taki jakby tort zrobiony z tych trzech rzeczy. :D Brzmi głupio i niezbyt apetycznie, ale było spoko :D
OdpowiedzUsuń