niedziela, 18 maja 2014

97. Pierwsze koty za płoty!

C. - moja nowa hostka, jest bardzo szybka w działaniu. Ponieważ już od poniedziałku mam zacząć normalną pracę, w piątek i sobotę przeszłam odpowiedni trening. Wiązał się zarówno z poznaniem dzieci, usypianiem małej R. i sprawdzeniem, jak bardzo kocha mnie mały łobuziak A., jak i moimi umiejętnościami za kierownicą. W ciągu swojej dosyć długiej kariery kierowcy miałam okazję jeździć różnymi samochodami, jednak nigdy nie jechałam czymś tak wielkim, jak to bydle, które teraz będzie moim codziennym środkiem transportu!

Jest to VAN. Tak, van. Wielki, szeroki, pojemny i ciężki. Wczoraj C. zaproponowała mi wycieczkę po wyspie. Od razu oczywiście się zgodziłam, nie spodziewając się nawet, co mnie czeka... C. stwierdziła, że po co czekać do poniedziałku na szkolenie mnie w jeździe po szkockich jednopasmówkach, skoro możemy to zrobić od razu! Wsiadłam więc do bydlaka, zapięłam pasy, powtarzałam sobie milion razy w myślach 'przecież nie da ci zjechać w przepaść! jedź wolno, to będzie dobrze!'. Zacisnęłam zęby i ruszyłam... Żebyście sobie nie myśleli, że to takie łatwe i żeby was nie zwiodła ta 'jednopasmówka':

Zdjęcie zapożyczone z visitscotland.com.

Drogi na Harris składają się głównie z pojedynczego pasa i miejsc 'mijanek'. To wszystko otoczone skałami z jednej strony, przepaścią lub skałami z drugiej i rzadko - barierkami. Do tego wszystkiego dodajcie jeszcze owce, które skaczą bez konkretnego celu w poprzek drogi i macie jakiekolwiek pojęcie, jak to wygląda. Gdybym jechała swoja Omegą, wszystko byłoby fantastycznie, ale vanem?! Jest szeroki, ledwie się mieści na drodze, a ja mam tym jeszcze manewrować i cofać, jak minę mijankę, a z naprzeciwka jedzie samochód!

No ale nie panikujmy, w poniedziałek próbujemy znowu i będzie na pewno lepiej. Po traumatycznym treningu, C. przejęła kierownicę i pojechaliśmy dalej, na zwiedzanie wyspy i przepięknych plaży!

Myślałam, że wyspa jest większa :). Jazda do najbardziej oddalonej plaży nie zajęła nam jednak tak dużo i, mimo niezbyt ładnej pogody, zdołałam zrobić kilka zdjęć :).

SCARISTA BEACH:




SEILEBOST BEACH:
(Jak widzicie, zaczęło padać i nadeszła mgła, więc zdjęcie nie jest idealnym odzwierciedleniem tego, jak ta niesamowita plaża wygląda w rzeczywistości)

Jeśli zaś chodzi o dzieci, to... są przecudowne. Wiem, że na razie wygląda to cukierkowo i na pewno troszkę mi się zmieni, ale naprawdę lubię te dzieci! R. jest malutkim, pulchnym szkrabem i miałyśmy wczoraj chwilkę tylko dla siebie, kiedy reszta domowników wyszła ratować małą kaczuszkę. Spędziłyśmy same ze sobą godzinkę i muszę przyznać, R. jest naprawdę urocza. Ciekawa świata, wsadza wszystko do buzi i, jeśli jest zajęta, raczej nie płacze. Udało mi się ją nawet ululać do snu, więc C. była bardzo zadowolona, bo w czwartek wyjeżdża na noc w interesach i bała się, jak sobie poradzę z dziećmi. Teraz jest spokojna :). A. natomiast jest małym, kochanym łobuzem i przytulakiem. Wszystkie kobiety nazywa Nana, więc na razie jestem Nana, czasami Nana Ola. Już pierwszego wieczora dał mi buziaka na dobranoc, a wczoraj , kiedy wstąpiliśmy na lunch do jakiejś małej knajpki, wziął z parapetu kwiatki w wazonie i mi je podarował w prezencie. Nie dla mamy, dla Nany :). Potrafi być małym uparciuchem i mieć atak absolutnej histerii, ale te jego słodkie minki, kiedy wie, że robi coś, czego nie powinien... Taki mały czarujący łobuziak!

2 komentarze:

  1. Mimo deszczu i mgły zdjęcia są piękne.
    Ale nie powiem- drogi mnie przeraziły. Bałabym się ich zarówno jako pasażer, jak i kierowca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga wygląda strasznie . Chyba bym umarła ze strachu ! haha :D
    Za to widoki cudowne ! Przepiękne miejsce.

    http://aroundblondie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zostawiasz komentarz, podpisz się, proszę, żebym wiedziała, jak się do Ciebie zwracać.