Wybrałam się wczoraj na plażę. Tym razem jednak nie było mowy o opalaniu albo kąpaniu się w morzu. Pogoda była iście sztormowa. Wiatr wiał z prędkością, bagatela, 50km/h, deszcz zacinał tak, że w połączeniu z wiatrem uderzał w twarz z impetem tak strasznym, że myślałam, że to grad. Czuć było jakby w twarz uderzały małe, zimne, bezlitosne igiełki. Moja kurtka przeciwdeszczowa przemokła po kilkunastu minutach bezustannego deszczu, spodnie poddały się znacznie wcześniej, kaptur zwiało mi już po kilku sekundach. Ale co tam, przecież jestem na Harris, takie rzeczy to normalka, a w zimie będzie sto razy gorzej, więc trzeba się przyzwyczajać!
Fale z impetem uderzały o skały, a wiatr połowę z nich unosił w górę. Kolory za to były nieziemskie!
Od czasu do czasu wychodziło słońce, ale tylko troszkę, jakby bardzo, bardzo się wstydziło.
A dzisiaj wybrałam się znowu, tym razem do Horgabost. Zdjęcia już jutro!
Bardzo ładna nowa grafika i słodkie dzieciaki :D Ale dlaczego wybrałaś takie ponure i mokre miejsce??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! x
Oj, nie takie znowu ponure! Jest piękne i jedyne w swoim rodzaju. Właściwie czuję się, jakbym była wielką szczęściarą, że mam szansę tu być i zobaczyć tyle niesamowitych miejsc, do których większość ludzi nie ma dostępu, bo jest zwyczajnie za daleko i za mało turystycznie! Może następny post Cię przekona, że nie jest wcale tak ponuro i warto tu zajrzeć?
UsuńTeż podoba mi się nowa grafika, chyba przy niej na troszkę zostanę :)